6 września 2010

Piłka nożna

Reprezentacja Polski w wygodnym kontenerze



W górnym rzędzie: Artur Boruc, Ireneusz Jeleń, Sebastian Boenisch, Łukasz Piszczek, Grzegorz Wojtkowiak, Jakub Błaszczykowski. W dolnym rzędzie: Michał Żewłakow, Sławomir Peszko, Maciej Iwański, Tomasz Bandrowski, Rafał Murawski




Do ostatniej chwili będą trwać gorączkowe prace na krakowskim stadionie przy Reymonta przed meczem Polska - Australia. Dla kibiców przygotowano 19 tysięcy biletów na dwie otwarte trybuny.
Wejściówki nadal są w sprzedaży (ceny: 25, 50 i 90 zł). - Nie wiem, czy rozejdą się wszystkie. Według mnie na meczu będzie 15 tysięcy ludzi, czyli i tak dwa razy więcej niż w sobotę w Łodzi - mówi Jerzy Kowalski, wiceprezes Małopolskiego ZPN, współorganizatora spotkania.


Na stadionie zamontowano już specjalny kontener, który będzie pełnił rolę szatni biało-czerwonych. Australijczycy mają więcej szczęścia, bo przebiorą się w szatni, która na Reymonta już istnieje. - To takie tymczasowe warunki. Ale ten kontener jest naprawdę wygodny - zapewnia Kowalski.


Wczoraj okazało się, że boisko nie jest równomiernie doświetlone, w jednym narożniku było minimalnie ciemniej. - To będzie wyregulowane - uspokaja wiceprezes.
Nie ma również mowy o przestronnych parkingach dla kibiców, więc organizatorzy apelują, by fani nie przyjeżdżali swoimi samochodami.


Na stadionie Wisły wciąż jest plac budowy, bo nie są dotrzymywane kolejne terminy ukończenia obiektu. Miał być on gotowy już na początek sezonu, tymczasem nawet teraz kibice będą mogli zasiąść zaledwie na dwóch z czterech trybun. Władze miasta zapewniają, że budowa ostatecznie zostanie ukończona na początku listopada, ale podobno i ten termin jest mocno zagrożony.



Polska - Australia, wtorek godzina 20.30

Piłka ręczna

Bielecki o PGNiG Superlidze: Emocje do ostatnich sekund






Rozgrywki będą stały pod znakiem dominacji Vive, ale Wisła Płock poczyniła spore wzmocnienia i z pewnością stać ją na nawiązanie wyrównanej walki z mistrzem Polski - mówi "Przeglądowi Sportowemu" Karol Bielecki, zawodnik Rhein-Neckar Loewen.

PRZEGLĄD SPORTOWY: Pana powrót do sportu po kontuzji oka był szybszy, niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Nawet pan po wypadku w meczu z Chorwatami mówił o końcu kariery.
KAROL BIELECKI: Początkowo rzeczywiście wydawało mi się, że będę musiał skończyć z graniem. Myślałem, że bez oka kontynuowanie kariery na wysokim poziomie jest niemożliwe. Ale potem zastanowiłem się nad wszystkim i doszedłem do wniosku, że skoro mam dwie ręce i dwie nogi i generalnie jestem zdrowy, to dlaczego miałbym nie spróbować wrócić do tego, z czym związany byłem przez większość życia.


PS: Najpierw to były tylko próby.
Tak, musiałem się przystosować do życia z jednym okiem, jednak wszystko przychodziło mi dużo łatwiej niż sądziłem. Mówię zarówno o ćwiczeniach podczas rehabilitacji, codziennych czynnościach, jak i pierwszych zabawach z piłką. Nie ukrywam, że to mnie bardzo podniosło na duchu. Podobnie zresztą jak tekst w „Przeglądzie Sportowym", w którym profesor Tomasz Żarnowski (okulista, który zajmował się Karolem podczas leczenia w Polsce - przyp. red.) powiedział, że nie ma przeszkód, bym bez jednego oka mógł grać przynajmniej równie dobrze, jak przed kontu